Projekty
Projekt Marzenie jest jedynym przedsięwzieciem IFF, które ma na celu wsparcie innych Fundacji. Postanowiliśmy wykorzystać naszą wiedzę merytoryczną i doświadczenie w produkcji sesji fotograficznych aby wesprzeć realizację marzeń potrzebujących dzieci w Polsce.
Postanowiliśmy porozmawiać o największych, niespełnionych marzeniach z ludźmi, którzy w życiu zawodowym osiągnęli niemal wszystko. Rozmowa z nimi staje się pretekstem do przedstawienia niespełnionych marzeń bohaterów, przy pomocy fotografii i filmu.
Fotografie, które powstają w ramach projektu wystawiamy w postaci odbitek kolekcjonerskich na aukcje, zaś dochód z nich przeznaczamy na realizację marzeń poważnie chorych dzieci oraz inne cele charytatywne.
W listopadzie 2017 odbyły się pierwsze dwie aukcje charytatywne „Projektu Marzenie”. Łącznie zebraliśmy blisko 200.000 zł. Cały dochód z aukcji został przekazany Fundacji Mam Marzenie na realizację marzeń dzieci cierpiących na choroby zagrażające ich życiu oraz fundacji „Nasza Fundacja” opiekującej się domem dziecka na podkarpaciu.
Projekt marzenie jest jednak dalej w toku. Powstają nowe zdjęcia i wywiady, które zostaną pokazane i wylicytowane na aukcjach charytatywnych w kolejnych latach.
Postępy „Projektu Marzenie” można śledzić na profilu facebookowym TU
Bohaterami cyklu są najwybitniejsi polscy artyści, naukowcy, mężowie stanu i sportowcy. Spośród tego grona swoje marzenia powierzyli nam już:
Andrzej Seweryn
"Dla każdego mężczyzny, który chce być traktowany jak prawdziwy mężczyzna, agent 007 musi być bardzo ważny! Bond dla facetów jest postacią mityczną, celem ostatecznym wszelkich działań. (śmiech) I dlatego też, od razu pomyślałem o nim, kiedy zapytano mnie, o najskrytsze marzenia z czasów dzieciństwa. (...) W moim osobistym zbiorze ikon popkultury istnieje trzech Jamesów Bondów. Ten, grany przez Seana Connery’ego i Pierce’a Brosnana. Ale w pewnym momencie, dla żartu, pomyślałem sobie – a jak właściwie wyglądałby polski James Bond?! I wyszło mi, że w Polsce jest jeden – Andrzej Seweryn."
Paweł Althamer
"Postanawiam zadzwonić do Pawła Althamera i zaproponować mu udział w projekcie „Marzenie”. Pytam, kim chciał kiedyś być, czy ma jakieś niespełnione marzenie.
– Zawsze chciałem być szczęśliwym człowiekiem i członkiem szczęśliwej społeczności – słyszę. – Może chciałbym jeszcze uciec z więzienia i poprowadzić za sobą innych, ale… to też marzenie o szczęściu.
Mówię: – OK, ale jak to przełożyć na fotografię? Masz jakieś wskazówki?
– Najlepiej sfotografuj mnie z rodziną i z przyjaciółmi. Był 100 lat temu taki malarz w Szwajcarii – Otto Mayer, który zamieszkał na kilkanaście lat w kolonii artystów w górskim Amden nad jeziorem Walen. Artyści, reformatorzy życia, okultyści, spirytystyczni prorocy w tęsknocie za lepszym życiem i w poszukiwaniu Boga stworzyli to miejsce – byli jak pierwsi hipisi. Chciałbym być częścią takiego cudownego miejsca, gdzie natura jest dla mnie i bliskich najważniejszym rozmówcą. Mam takie miejsce, w którym staramy się z Matejką (żoną Pawła Althamera – przyp. red.) i bliskimi spędzać jak najwięcej czasu. ."
Jerzy Vetulani
"Jako dziecko chciałem być poławiaczem pereł. Czytałem opowiadania o poławiaczach pereł i bardzo chętnie bym się w ten podwodny świat przeniósł. Tam też przecież można spotkać złote rybki i syreny. Podobno jak się urodziłem, moja mama powiedziała: życzę ci, żebyś był dobry i szczęśliwy. Więc ja złotej rybce bym powiedział: słuchaj, zrób tak, żebym był dobry i szczęśliwy. Chciałabym ją poprosić, żebym nie zaczynał odczuwać pewnych drobnych deficytów w pamięci roboczej, osłabienia zmysłu równowagi czy spowolnienia chodu biegania. No i żeby zatrzymała proces tracenia wzroku."
Józef Wilkoń
"Jest we mnie takie uczucie już od dziecka Noszę w sobie wrażenie, które mam z dzieciństwa, które pozostało we mnie tak silnie, tak wyraźnie, że potrafię je do dziś opisać. Ja zawsze wchodząc do lasu czułem się tak wzniośle, jakby to było coś świętego, pełnego majestatu. Ojciec mnie kiedyś zawiózł spod Wieliczki do Puszczy Niepołomickiej. I chodziliśmy razem w przepięknej puszczy, a ze mną działo się coś niesamowitego – …czułem się jak bym wszedł do świątyni. Może trochę patetycznie brzmi, może trochę za wzniośle, ale tak się czułem. Od tamtej pory mam w sobie szacunek, uwielbienie piękna natury poprzez las, poprzez drzewa.
Chciałbym być brzozą. Albo dębem. Raz kiedy mnie coś wzrusza, czuję się tak delikatny i niewinny jak brzoza. Chciałbym też być dębem. Mieć wspaniałą formę, ogrom, tej wielości, bujność listowia. Jeden z takich dębów jest obok mojego domu. Ale prawdę mówiąc – każde drzewo jest piękne, bo inne."
Tomasz Stańko
"Jako nastolatek miałem jedno marzenie – zagrać z Komedą. I ono się spełniło. A potem grałem z najlepszymi i wszystko przychodziło do mnie w sposób naturalny. Nie wyrobiłem w sobie mechanizmu marzenia – bo mi się wszystkie marzenia spełniały. Bo dla mnie, proszę pani, marzyć – to żyć. (...) Ja się spełniam żyjąc. Po prostu. Nie mam odruchu marzenia. On nie jest mi potrzebny. (śmiech) (...) Muzyka jest abstrakcyjną formą sztuki, nie potrzebuje słów. Ja żyję i tworzę w abstrakcji. To, co robię jest bardzo ulotne i nienazwane. Muzyka jest rodzajem marzenia."
Zbigniew Libera
"W ostatnich latach najczęściej chciałbym być pustelnikiem. Są takie klasztory w których bym się zamknął. Kiedyś byłem w ortodoksyjno-chrześcijańskim klasztorze w Izraelu. Trzeba długo iść przez pustynię, żeby tam dotrzeć. Nazywa się Koziba i jest wykuty w skalnym kanionie w środku pustyni pod Jerozolimą. Mieszkają tam mnisi hodujący kozy, które brykają po zboczach. Mnisi siedzą w jaskiniach. Ci którzy, już tam raz wejdą, nigdy stamtąd nie wychodzą. Wciągają jedzenie po sznurze. Jak koszyczek jest wystawiony, to znaczy, że ten człowiek żyje. A jak nie, to nie. Często myślę ostatnio różnego rodzaju pustelnikach czy eremitach, którzy żyli na pustyni a żywili się szarańczą."
Ks. Adam Boniecki
"Najdawniejsze pragnienie posiadania czegoś materialnego, które zapamiętałem, to było pragnienie posiadania… laski. Nie, nie miałem kłopotów z chodzeniem. Wtedy była moda chodzenia z laską. Szanujący się, wytworny dorosły chodził z laską. Podejrzewam, że po prostu chciałem być dorosły a ponieważ tego przyspieszyć się nie da, marzyłem, żeby przynajmniej wyglądać jak dorosły. Któraś z ciotek nawet obiecała mi przywieźć wymarzoną laskę z Warszawy. Nic z tego. Ku mojemu rozczarowaniu przywiozła mi jakąś idiotyczną (bo dziecinną) zabawkę."
Janusz Głowacki
"Przecież wiadomo, ze dla sześcioletniego chłopca Matka to Wszechświat. Moja miała wpływ na przyrodę – rozpędzała chmury jak chciała. Pewnie byłem chłopcem tchórzliwym, bo prosiłem żeby zamieniła mnie w lwa. Powiedziała że żaden problem, tylko nie jest pewna czy potrafi mnie potem odczarować. Wahałem się. Czasem straszyła mnie że jak dorosnę, to ją opuszczę. Przysięgałem, że nigdy się z nikim nie ożenię, a jeżeli – to tylko z nią. Chyba lubiła to słyszeć. Oczywiście że było w tym coś freudowskiego..."
Jerzy Pilch
"Moje nie ma na imię Monika, ani nie ma na imię Sharon, ani Cindy. Ale może mieć na imię - Lew. Nie marzę zatem o Sharon Stone, tylko o Lewie Nikołajewiczu Tołstoju.
(...) Tołstoj był trudny, ale… to może wreszcie powiem, bo to chyba już jasne się stało. Moim niezrealizowanym marzeniem, ale też takim, którego pewnie nie zrealizuję, bo już nie podciągnę rosyjskiego do tak wysokiego poziomu - byłoby przetłumaczenie i wydanie z własnym komentarzem „Śmierci Iwana Ilicza”. Obawiam się jednak, że tego już nie zrobię, co przyjmuję z pewną melancholią.
O Tołstoju i o szachach oraz o sobie napisał pan opowiadanie "Sobowtór zięcia Tołstoja".
Punktem wyjścia dla tego opowiadania jest zdjęcie, na które natrafiłem 10 lat temu w jakieś gazecie przedstawiająca całą rodzinę Tołstojów zgromadzonych wokół szachownicy.
A to zdjęcie i gra w szachy sprawia, że kreśli pan w tym opowiadaniu genialny portret swojej rodzinny. A w szczególności ojca….
Tak. To Tołstoj można powiedzieć mi się przydał bardzo."
Janusz Majewski
"Próbowałem grać na trąbce. Kiedy robiłem film w Czechosłowacji, zostało mi pełno koron, z którymi nie wiedziałem, co mam zrobić, więc kupiłem sobie trąbkę. Tomasz Stańko, gdy mu ją pokazałem, to był zdziwiony, że taką dobrą udało mi się zdobyć. To była jazzowa trąbka tłokowa. Więc myślałem sobie, że jak będę miał trochę czasu, to zacznę się na niej uczyć grać. Najpierw, jeszcze na Żoliborzu, gdzie mieszkałem, spróbowałem, ale już widziałem zaniepokojenie sąsiadów, więc sobie dałem spokój. A potem wyprowadziliśmy się na Mazury, więc myślę: no, to tu rozwinę talent! Jak się zacząłem tam uczyć na tej trąbce, to wszystkie psy w okolicy zaczęły tak wyć i szczekać, że nie mogłem tego kontynuować. Więc koniec końców, nie nauczyłem grać na żadnym instrumencie."
Jerzy Stuhr
"To marzenie, o którym mówię trochę w nawiasie, jest ściśle związane z moim dążeniem do wolności. To co robię zawodowo ją ogranicza. Teatr, który oczekuje, że będę artystą o 19.30, albo film, w którym na plan jedzie siedem tirów i cała organizacja życia zależy od tylu osób. Natomiast jak wezmę pióro i siądę przed kartką papieru to czuję się wolny. (...) Nie mam odwagi pójść w fikcję. Może to jeszcze przede mną. Cały czas krążę wokół swoich przemyśleń."
Boris Kudlicka
"Na początku był trabant. Ten latający – element scenografii, zauważony podczas jednego z koncertów U2, i ten własny – samodzielnie wyremontowany. Boris Kudlička, wielokrotnie nagradzany scenograf, który marzy o byciu mechanikiem samochodowym, trabanta kupił na pierwszym roku studiów. – Wersja de luxe – mówi z dumą. – Od podstawowej różnił się światłem przeciwmgielnym z tyłu i kratką rozmrażającą na tylnej szybie. Pomalowaliśmy go z kolegą na podwórku na kolor butelki piwa, takiej brązowej. Do tego złote felgi, złote wycieraczki, aluminiowe listwy posprejowane na złoto – wspomina."
Beata Tyszkiewicz
"Jako spełnienie marzeń wybrałam bycie zwykłą kobietą. Myślę, że wszyscy myśleli: przecież, aktorka powinna mieć wyjątkowe marzenia. Powinna marzyć o tym, by zagrać Gertrudę w "Hamlecie", czy choćby "Antygonę". A ja ku zaskoczeniu, chcę być tym, kim jestem i z czego jestem najbardziej dumna – kobietą zajmującą się domem. Bardzo bawi mnie obserwowanie, jak bardzo to nie pasuje do mojego "image’u". Mój koncept wciąż budzi zdziwienie.
(...) Zawsze odstawałam od wyobrażeń na mój temat. Zwyczajne życie ma w sobie tyle urody i piękna, że to właśnie ono wydaje mi się najbardziej interesujące. Na tym zdjęciu to właśnie chciałam pokazać."
Anda Rottenberg
"Miałyśmy rozmawiać o marzeniach, a będziemy rozmawiać o…
…śmierci. A właściwie o prawie do eutanazji na życzenie. (...) Od jakiegoś czasu przyglądam się, jak odchodzą różne osoby z kręgu moich bliskich. Niektórzy zostali skazani na ogromne cierpienie, a jeśli umierają w szpitalach, lekarze torturują ich dodatkowo zabiegami uporczywie podtrzymującymi życie – ponieważ jest to zgodne z ich etyką, czy światopoglądem. (...) Śmierć nigdy nie jest dobra. Ludzie jednak tak bardzo się jej boją, że odsuwają myślenie o niej, a potem nie są już w stanie zorganizować sobie godnego odejścia. Ale ja nie chciałabym umierać w taki sposób. Uważam, wbrew temu, co mówi jedna z modlitw, że nagła śmierć jest wybawieniem. Bo taka śmierć nie pozwala ani na pożegnanie z bliskimi ani na przyjęcie ostatnich sakramentów. Ale mnie się wydaje, że nagła i niespodziewana śmierć bardzo często jest błogosławieństwem. Szczególnie w wypadku ludzi, którzy są aktywni i nie chcieliby zmienić pozycji z pionowej na poziomą w ostatnich lata swego życia. Ja bym nie chciała. Więc mam takie właśnie marzenie.
Daniel Olbrychski
"Twoja kariera aktorska przebiegała tak, że czasami nawet nie zdążyłeś zamarzyć, a już miałeś rolę: Rafał Olbromski, Kmicic, Azja Tuchajbejowicz, Hamlet. Propozycje wyprzedzały marzenia młodego aktora. Tak jest do dziś?
Trochę tak. Chociaż zawsze marzyłem, żeby zagrać w westernie amerykańskim… (...) Oby to było przed tym czasem jak będę mógł zagrać tylko szeryfa na wózku inwalidzkim, bo już na konia nie dam rady wsiąść. (...) Tak naprawdę od początku moim idolem historycznym był Zawisza Czarny. A Winnetou to jest czerwonoskóry Zawisza Czarny. Ktoś nie do pokonania, niezłomny i sprawiedliwy. Winnetou nie zabijał, jeśli to nie było konieczne."
Krzysztof Pastor
"Nie marzyłem o sławie. To nie była kategoria, która mnie interesowała i większość nas, tancerzy nie myślała o wielkiej sławie, nie wydawało nam się to wtedy możliwe. (...) Ale pamiętam, że miałem takie przebłyski i do dziś mi to zostało, że piękną rzeczą, naprawdę piękną, jest bycie dyrygentem. Może się zdawać dziwne, ale kryje się pod tym potrzeba rozwinięcia nieznanej mi do tej pory umiejętności. (...) Pociąga mnie pewna logika, którą musi się posługiwać dyrygent, ale też widzę, czy też raczej słyszę jak bardzo brzmienie muzyki zależy od jego osobowości. Marzy mi się bycie dyrygentem, który prowadzi orkiestrę, która potrafi porwać publiczność."
Aleksandra Kurzak
"Od dziecka byłam obłędnie zakochana w balecie. Może dlatego, że kiedy byłam bardzo mała, rodzice zabierali mnie do opery na baletowe bajki dla dzieci. (...) Uwielbiałam „Jezioro łabędzie” i „Giselle”. Często nie wytrzymywałam – wstawałam podczas występu i w loży, między rzędami tańczyłam niektóre partie. Zdezorientowani widzowie patrzyli na to ze zdziwieniem i śmiali się. A ja tak bardzo chciałam tańczyć….Dostałam nawet od koleżanek mamy puenty. Gdy czasem przychodziły do nas do domu, to mnie podnosiły, uczyły piruetów. Często zdzierałam stopy do krwi i nie mogłam przestać tańczyć."
Edward Dwurnik
"Oczywiście, że chciałem być jak Mick Jagger, tym bardziej, że jesteśmy z tego samego rocznika. Rzecz jasna byłem na ich warszawskim koncercie i to tym pierwszym, bo były dwa. To rzeczywiście było niesamowite przeżycie. Siedzieliśmy gdzieś bardzo wysoko, ale miałem fajną lornetkę. I pierwszy raz zetknąłem się z ostrym nagłośnieniem na koncercie. Oni mieli wtedy moc. A ja mogłem się czuć jak wybraniec losu. W Warszawie Stonesi mieli po te swoje dwadzieścia kilka lat i byli super. "
Jaś Mela
"(...) Nie jest to co prawda poprawne politycznie, ale jako dzieciak marzyłem też o tym, żeby być żołnierzem. Nie chodziło mi o to, żeby biegać z karabinem, ale wyobrażałem sobie, że czołgam się w wśród tej niesamowitej roślinności. Ja po prostu kocham dżunglę. Parę razy miałem okazję spędzić tam trochę czasu. Fascynowało mnie wojenne kino hollywoodzkie, opowiadające głównie o Wietnamie. Moim ulubionym filmem jest „Czas Apokalipsy”, a książką „Jądro ciemności”. (...) W tej książce fascynuje mnie odkrywanie prawdy, tajników ludzkiej natury – dziwnej i często okrutnej. Wszystkie te filmy o Wietnamie pokazują absurd wojny, absurd zabijania, ale także zderzenie świata zachodniego z zupełnie innym sposobem myślenia."
Alicja Resich-Modlińska
"Nie wierzę we wróżki. Ani w czarownice, ani w inne siły nadprzyrodzone. Wszystko to, co jest motorem zmian, co nas napędza lub nie napędza, jest w nas, ludziach. Jest w nas również wyobraźnia, fantazja i nadzieja. Powiedziałabym więc, że mam wielką nadzieję, że wróżki istnieją. To jest tak, jak z Bogiem – mam nadzieję, że jest. Jeśli się okaże, że istnieje – zaakceptuję to z zachwytem. Ja tylko fantazjuję…"